Sklepy przyzwyczaiły nas do tego, że podczas zakupów parkujemy za darmo. Nic więc dziwnego, że czujemy się oszukani, gdy po powrocie do samochodu za wycieraczką znajdujemy “mandat”, a właściwie opłatę za parkowanie w kwocie co najmniej 100 zł. Czy w takim wypadku zarządca parkingu działa zgodnie z prawem? Czy jesteśmy zobowiązani do uiszczenia wystawionej opłaty? Oto odpowiedzi!
Parking przed sklepem a teren prywatny?
Czy parking przed sklepem to teren prywatny? To pytanie nurtuje wielu kierowców, którzy nie do końca wiedzą, czy mają dokonywać opłaty za parkowanie, czy nie. W większości przypadków parking przed sklepem należy do właściciela sklepu, a zasady, w tym koszty parkowania są ustalane właśnie przez niego, ponieważ to on jest zarządcą parkingu. Stąd bardzo ważne, aby przed zaparkowaniem samochodu zwrócić uwagę na znaki, które informują nas m.in. o tym, czy musimy za niego zapłacić.
Polecamy nasze produkty: słupki parkingowe
Skąd “mandaty” za pa parkowanie przed sklepem?
W praktyce parkingi należące do sklepów są bezpłatne dla klientów. W niektórych wypadkach konieczne może być jednak pobranie bezpłatnego bileciku, który informuje, że właśnie dokonujemy zakupów w danym sklepie. W przeciwnym wypadku możemy spodziewać się, że naliczona zostanie opłata za parkowanie. Opłata ta może zostać również naliczona, w przypadku gdy nie umieścimy bileciku w widocznym miejscu, czyli za przednią szybą samochodu.
Co więcej, zdarza się także, że firmy prywatne zakładają parkingi tuż obok parkingów sklepowych, wprowadzając tym samym w błąd klientów. Większość z nich jest przekonana, że zaparkowała samochód na bezpłatnym parkingu, podczas gdy w rzeczywistości jest to płatny parking. O czym dowiadują się już po fakcie, gdy za wycieraczką samochodu znajdują rachunek z naliczona opłatą za parkowanie.
Czy mamy obowiązek płacić “mandat” wystawiony przez sklep?
W poprzednim akapicie nie bez przypadku użyliśmy nazwy “opłata za parkowanie”. Warto wiedzieć, że sklep czy też zarządca parkingu nie ma możliwości wystawienia nam mandatu. Mandat za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących parkowanie może wystawić jedynie straż miejska lub policja. Druczek, wystawiony przez zarządcę parkingu jest jedynie rachunkiem, za parkowanie, który oczywiście jest podstawą do roszczenia od nas zapłaty, jednak pod pewnymi warunkami.
Zarządca parkingu może domagać się od nas zapłaty za parkowanie pod warunkiem, że we właściwy sposób zostaliśmy poinformowani o tym, że obowiązuje nas opłata za parking i na jakich zasadach. Oznacza to, że jeżeli właściciel parkingu nie umieścił odpowiedniego oznakowania, a także nie poinformował w sposób czytelny klientów o obowiązującym regulaminie parkingu, klient ma prawo odmówić uregulowania opłaty za parkowanie.
Niestety, w praktyce najczęściej spotykamy tablice z dużym napisem “Parking bezpłatny”, pod którymi drobnym druczkiem znajduje się regulamin, którego przeczytanie zajęłoby nam prawdopodobnie więcej czasu niż wizyta w sklepie. Jeżeli jednak mimo takiego szyldu obok znajduje się parkomat, prawdopodobnie konieczne jest pobranie bezpłatnego biletu. I choć można mieć wiele zastrzeżeń do takiej formy informowania klientów, to jednak zazwyczaj działa ona na korzyść sklepu.
W przypadku, gdy pobraliśmy bilet darmowego parkowanie przeznaczony dla klientów sklepu, a nie umieściliśmy go w samochodzie, możemy złożyć odwołanie i starać się o unieważnienie opłaty.
Warto wiedzieć, że każdy konsument, który uważa, że został nieuczciwe potraktowany, może zgłosić sprawę do UOKiK-u, czyli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Co jeśli nie zapłacę “mandatu” wystawionego za parkowanie przed sklepem?
Rachunek za parkowanie wystawiony przez zarządcę parkingu to nie mandat, stąd nie musimy obawiać się konsekwencji prawnych. Finał jednak będzie bardzo podobny, z tą różnicą, że nieopłacone mandaty ściągane są przez zdecydowanie szybszy i skuteczniejszy organ, czyli Urząd Skarbowy.
Niezapłacony rachunek za parkowanie trafi najpierw do firmy windykacyjnej, która zanim skieruje sprawę do sądu, zasypie nas mailami, SMS-ami i telefonami, a następnie prawdopodobnie wpisze nasze dane do Krajowego Rejestru Długów, co zazwyczaj wystarczy, aby skłonić nas do uiszczenia opłaty. Sprawa może także w końcu trafić do sądu, co z kolei skończy się naliczeniem opłat sądowych i komorniczych, a finalnie egzekucją komorniczą.
Menu